czwartek, 27 kwietnia 2017

więcej szczęscia niż rozumu

Kiedy marzenie mojego męża stało się realne i był już szczęśliwym posiadaczem łódki, nagle pojawiło się million pytań: jak przetransportowac łódkę ponad 300km drogą ladową,gdzie i jak znależść marinę....jak to tutaj wszystko działa?
I w tym miejscu chciałabym nadmienić,że o ile w Polsce dzierżawa łodki umiejscowionej w jakimś klubie jest w miare prosta to tutaj w UK pojawiają się schody zwłaszcza dla kogoś kto nie ma zielonego  pojęcia  co,gdzie i za ile. I tu musiłam wkroczyć ja....żona męża -marzyciela .Spędziłam długie godziny na odpytywaniu wujka google. Rozjaśniało mi się w głowie a im więcej wiedziałam....tym mniej chciałam brać udział w tym całym bałaganie.

Transport- do wyboru do koloru..droga lądową albo wodną...od firm małych po duże....a oferowane nam ceny zaczynaly się od 500 funtów....ups....(trzeba nam było poszukac łódki gdzieś w okolicy! ) Szczęsliwie dla nas sprzedawca zaoferował nam transport i wyciągnięcie łódki z wody, słowem dwa zmartwienia z głowy a w kieszeni zostało troche grosza ;)

Marina ,bo łódka musi mieć swój dom- Im wieksza przystań tym więcej trzeba zapłacić...za każdą stopę długości łodzi ale i oferta trochę bogatsza a cena o półtora raza wyższa. Nam nie zależało na tzw. fajerwerkach i znowu szczęsliwie dla nas....znależliśmy całkiem miłą marinę...z dala od wielkomiejskich oczu,gdzie spokojnie można było naszą Frelę zwodować z lawety do rzeki Avon

Każdy z nas ma marzenia...czasami swoje a czasami też poprostu takie w których musi pomóc...albo też nie wiedząc czemu takie ,które traktuje  jak swoje własne wyzwanie do osiągniecia celu dawającego tylko i wyłącznie satysfakcję...

Frela - nazwa naszej łódki a własciwie łódki mojego męża

.... to prawdopodobnie porzucona duma i chluba kogoś kto opiekowal sie nią przez długie lata,czerpiąc z niej satysfakcje i uprawiając najzwyklejszy w świecie relaks....wiodąc ją przez rzeki,kanały i morze wokół jej lokalzacji. Poznaliśmy ją pod inną nazwą,biedną,porzucona,ograbioną praktycznie ze wszystkiego czym szczyciła sie przez ponad 30 lat, beznajdziejnie,beznajdziejną i wystawioną na aukcję. Nikt jej nie chiał...nawet ten co wygrał ową aukcję....praktycznie dostaliśmy ją w prezencie....
 
bez serca (napędu),pozbiawiona skrzyni biegów,koła sterowego,obić tapicerskich,kuchni etc...
 
Pozostała z niej skorupa...w miarę szczelne okna...struktura nic więcej.
Taka była w dniu.w ktorym osiągneła swój nowy dom ( 5 maja 2016 roku) .
 
Wiedzieliśmy co nas czeka....remont...i jeszcze raz remont....