czwartek, 27 kwietnia 2017

Każdy z nas ma marzenia...czasami swoje a czasami też poprostu takie w których musi pomóc...albo też nie wiedząc czemu takie ,które traktuje  jak swoje własne wyzwanie do osiągniecia celu dawającego tylko i wyłącznie satysfakcję...

Frela - nazwa naszej łódki a własciwie łódki mojego męża

.... to prawdopodobnie porzucona duma i chluba kogoś kto opiekowal sie nią przez długie lata,czerpiąc z niej satysfakcje i uprawiając najzwyklejszy w świecie relaks....wiodąc ją przez rzeki,kanały i morze wokół jej lokalzacji. Poznaliśmy ją pod inną nazwą,biedną,porzucona,ograbioną praktycznie ze wszystkiego czym szczyciła sie przez ponad 30 lat, beznajdziejnie,beznajdziejną i wystawioną na aukcję. Nikt jej nie chiał...nawet ten co wygrał ową aukcję....praktycznie dostaliśmy ją w prezencie....
 
bez serca (napędu),pozbiawiona skrzyni biegów,koła sterowego,obić tapicerskich,kuchni etc...
 
Pozostała z niej skorupa...w miarę szczelne okna...struktura nic więcej.
Taka była w dniu.w ktorym osiągneła swój nowy dom ( 5 maja 2016 roku) .
 
Wiedzieliśmy co nas czeka....remont...i jeszcze raz remont....

1 komentarz: