poniedziałek, 29 października 2018

Koniec sezonu 2018

Sezon 2018 dobiegł końca.
Frela spowita w mgłę przywitała nas bladym świtem. Pokład, szyby i pomosty były oblodzone i naprawdę trzeba było uważać żeby nie zaliczyć ślizgu do rzeki.
Silnik odpalił bez problemu za to umocowanie wału napędowego  znowu się rozpadło. Frela została odholowana pod dzwig.
Mówią , że do trzech razy sztuka....i kiedy Frela suszy boczki na brzegu my znowu podejmujemy walkę z wałem ;)




niedziela, 16 września 2018

Frela zadymiara ;P



Się wciąż dłubie....coś ulepsza...uszczelnia....zakleja...

Chłop zamontował nowe okno wentylacyjne ,bo okazało się ,że w kajucie dziobowej dzieciom  czasami coś kapie na głowę. Przy okazji uszczelniliśmy relingi ,bo i tamtędy przedostawała się woda...i kapała wprost na mój piękny kuchenny blat .


Kiedy już wiedzieliśmy ,że nasza Frela jest szczelna...nadejszła wiekopomna chwila w tym sezonie. Trzeba było w końcu odbić od brzegu, sprawdzić czy wał  działa jak należy i czy nie wysuwa się z flanszy. Ja ,która byłam w poprzednim sezonie podpora mojego chłopa...znając jego wszystkie magiczne zaklęcia i przekleństwa...od razu zgłosiłam swoje veto na nie wkraczanie na pokład. Chciałam pozostać z najmniejszą pociechą na brzegu i podziwiać popisowy w tym sezonie rejs naszej Freli. Skrzyknęliśmy brygadę wsparcia. Ktoś musiał zamiast mnie służyć kapitanowi pomocą w potrzebie...

Pomocnych rąk w naszym projekcie jest wiele, tym razem towarzyszył nam Bart ze swoja rodziną, który umęczony po czterech nockach z rzędu...ochoczo zgodził się wsiąść na pokład a wraz z nim jego synowie i moje starsze pociechy. Na brzegu pozostałam ja z najmłodszym dziecięciem i żona Barta. Chłop według schematu odpalił silnik (używając swojego magicznego drucika ;P ) , liny cumujące powędrowały na pokład....Frela odbiła od brzegu...Chłop skierował łódkę za most i za chwilę zninkęła nam z oczu. Najmniejsza pociecha cała we łzach, spacyfikowana w wózku zasnęła.
Po kilku minutach z dala usłyszałam znajomy dźwięk silnika Freli. Dziarsko przepłynęła pod mostem i zatoczyła kilka kółek na wysokości swojej kei by udać się w dalszy rejs. Stracilismy ją z oczu a i dźwięk silnika przestał być słyszalny. I tak minęło kolejnych kilka chwil i na powrót można było usłyszeć silnik Freli....Ja z żona Barta siedziałśmy sobie przy naszym składanym campingowym stoliku, ja piłam piwko , żona Barta przekąszała sałateczki,dziecko spało...a Freli wciąż nie było widać za to z oddali można było zobaczyć kłęby dymu bądź spalin ,które snuły się na brzeg. Głośno stwierdziłam,że to pewnie jakaś inna łódka z podobnym silnikiem płynie i strasznie kopci...widziałam tylko postać ,która przemyka za zacumowanymi na marinie łódkami. Po chwili owa postać okazała się być Bartem stojącym na dziobie i gotowym do rzucania liny a kłeby dymu puszczała nasza Frela. Chłop w miarę sprawnie skierował Frelę do kei, zrobiło się małe zamieszanie przy rzucaniu lin ,bo rufa troszkę uciekła z nurtem rzeki a Bart ofiarnie odpychał ją by bezpiecznie można było ja przycumować.

Rejs okazał się być całkiem ekscytujący ...wał ani drgnął za to układ wydechowy liczący sobie pewnie tyle samo lat co nasza łódka....zwyczajnie się podziurawił , do tego podgrzał jakiś drewniany element  łódki na tyle że i ten zaczął puszczać dym. Bart o ile jeszcze spał to na pewno się obudził, wrażeń każdy miał całkiem sporo. Sama Frela tym razem okazała się zadymiarą a Chłop na pewno na drugi raz wyciągnie ze schowków gaśnice i dłuższe liny cumownicze...

Na dzień dzisiejszy układ wydechowy już został uszczelniony i może następnym razem zadymy nie będzie ;)

Ahoj przygodo :D



poniedziałek, 20 sierpnia 2018

B&B na Freli

Po tym jak Chłop zawiózł i zamontował na Freli kuchnkę i mikrofalówkę ja zabrałam się za docinanie pianek tapicerskich, które po roku w końcu doczekały się rozpakowania i szycie na nie pokrowców.
 Szycie w towarzystwie dzieci skończyło się sukcesem i obiadem na kolację 😅



Chcieliśmy spędzić noc i poranek na łódce. W planach było wypróbowanie miejsc do spania jak również i kuchni wspomaganej na razie prądem z generatora ustawionego na brzegu.Kiedy w piątkowy wieczór chłop wrócił z pracy , wyruszyliśmy zapakowani i gotowi na każdą okoliczność na marinę. Za nami jechali towarzysze naszej pierwszej nocy na łódce uzbrojeni w namiot, materace i śpiwory.

Po rozbiciu namiotu dla naszych gości i rozpakowaniu z auta wszelakich dobroci mogliśmy odpocząć ;P a że wieczór był bardzo długi to i poranek nadszedł nader szybko.
Kuchnia zasilana z brzegu generatorem...wydała śniadanie dla wszystkich . Nie zabrakło kawki, herbatki, płatków z mlekiem, jajecznicy i bekonu



🍽🍽


poniedziałek, 30 lipca 2018

Frela od strony kuchni


Ponoć silnik i wał napędowy działają bez zarzutu, są jedynie problemy z ładowaniem akumulatorów bo ładowanie gdzieś uciekło ale Chłop mnie zapewnia ,że je znajdzie ;)
Żeby nie było, że nic się nie dzieje to wciąż coś dłubiemy, malujemy i laminujemy. Kuchenny blat zyskał kolor i powłokę wodoodporną dzięki zastosowaniu maty szklanej i żywicy epoksydowej z dodatkiem pyłu aluminiowego.


 
Muszę Wam powiedzieć , że laminowanie blatu wyszło całkiem przyjemnie i dla oka i dla portfela.
Poza jedynym minusem ,którym było samo laminowanie widzę tylko plusy.
 
Po blacie przyszła kolej na skonstruowanie od podstaw drzwiczek do szafki w miejsce gdzie onegdaj była lodówka. Chłop piłował , kleił,skręcał i zrobił naprawdę ładne drzwiczki , średnia pociecha je pomalowała i tak oto...tadammmm są i one
 
 
 
jak już jest tak pięknie to trzeba było wytargać z przepastnych kątów naszego garażu sprzęty ułatwiające życie kuchcika na fali ;)
 
 


 
niech jeszcze poleci woda z kranu i niech popłynie prąd z przetwornicy i można spędzać tam całe dnie :)

sobota, 23 czerwca 2018

Wciąż nie pływamy :(

Cisza...na blogu 😥
Cisza w komorze silnika....słychać tylko naturę otaczającą naszą Frelę😉







Na "drugie urodziny" Frela dostała drugi alternator, nowy miał zastąpić stary ale Majster Śrubka, obmyślił sprytne mocowanie na nowy a Chłop kombinuje jak to wszystko połączyć, napiąć, podłączyć, okablować etc.




Malowanie pokładu zeszło na dalszy plan. Do wakacji chcemy dokończyć "strefę kuchenną", po milionach pomysłów na wykończenie blatu w końcu doszliśmy do szybkich i tanich rozwiązań, które stawią czoła rożnym żywiołom ;) ale o tym innym razem 😁



wtorek, 1 maja 2018

Odnawianie pokładu


Każda wyprawa chłopa na marinę w celach powiedzmy naprawczo-upiększających nasza Frelę, to nie tylko planowanie,sprawdzanie pogody ale i też pakowanie wszelakich narzędzi potrzebnych mniej lub bardziej...podstawą jest generator prądu,wkretarka,szlifierka,wałki,farby,szpachle i tym podobne ...słowem nasze auto stanowi całkiem niezły "dojazdowy"warsztat.

Prawie po dwóch latach nadeszła chwila kiedy trzeba było się zabrać za zdzieranie farby z pokładu. Prędzej oczywiście trzeba było się uzbroić w odpowiednie farby,podkłady ,szpachle i papiery ścierne.
Renowacja łodzi to prawie jak wojenna wyprawa, nigdy nie wiesz kiedy nieoczekiwanie wróg zaatakuje ;) trzeba być gotowym na wszystko.

Czasami zwyczajnie załamujemy ręce nad tym co i w jaki sposób zostało zrobione lata temu...jak zwyczajnie niewiedza poprzednich użytkowników naszej Freli teraz daje nam do tzw.wiwatu. Nieważne trudy,stara ,już dawno zniszczona farba powoli jest usuwana z pokładu.Prace powoli postępują. Kiedyś usiądziemy na brzegu i powiemy,że każda kropla potu była tego warta :)






niedziela, 25 marca 2018

Wodowanie 2018


Pomimo złej pogody Chłop zdążył pomalować kadłub. Zdążyliśmy również nakleić nazwę łodzi ,odpalić silnik...Wczoraj nasza Frela została zwodowana. Każdy z nas miał określone zadanie, syn miał filmować,starsza córka dostała aparat fotograficzny w dłonie..ja z najmniejszą pociechą w wózku popędziłam na nasze miejsce do cumowania,żeby pomóc chłopowi jak już dopłynie Frelą do pomostu.
Przez rząd innych łódek widziałam ,że miał jakieś problemy z łódka pod dźwigiem...odpalił silnik, ruszył a później widziałam tylko, że stracił sterowność bądź też napęd...Kiedy doszłam do naszego pomostu tam stała sobie inna łódka z samotnym skipperem . Grzecznie spytałam sternika czy jest u siebie ;) bo to na pewno nasze miejsce..a nasza łódka już zmierza i zaraz będzie ją trzeba cumować. Ktoś owemu sternikowi zajął miejsce a ten stanął gdzie bądź żeby wyjaśnić z właścicielem mariny nieporozumienie...zresztą nie jedno tego dnia...pomogłam owemu panu przycumować jego łódkę przy innym pomoście i oczekiwałam Freli.
Przypłynęła i ona...holowana przez Miss T. Razem z panem któremu przed chwila pomagałam z jego łodzią...wciągnęliśmy nasza Frelę na miejsce...

Dzień okazał się być pełnym wrażeń...nie tylko jeśli chodzi o wodowanie ale i o kłopoty kierowców aut z wyjazdem z grząskiego gruntu. Prawie każdy wypychał każdego z błota...Sezon 2018 został rozpoczęty ..






wtorek, 13 marca 2018

Skomplikowana natura....

Rzeka Avon wystąpiła z brzegów
 (koryto rzeki od strony mariny kończy się przy pomoście widocznym po prawej stronie zdjęcia)
 
2,5 tygodnia temu chłop wypatrzywszy dogodna pogodę pojechał przygotować kadłub do malowania.
Prędzej zgromadziliśmy wszystko co będzie potrzebne, żeby ustrzec się straty czasu na dokupowanie tzw. "głupiego pędzla" zwłaszcza, że z mariny jest naprawdę daleko do najbliższego sklepu zawierającego asortyment dla łódko-malarza (za to nasza sypialnia przypomina sklep z farbami )

Długo obgadywanym tematem w zimowe wieczory był wybór farb, podkładów, papierów ściernych, rozpuszczalników a nawet i wałków malarskich. Cała łódka z zewnątrz wymaga odnowienia, poprzedni właściciel...prawdopodobnie niewłaściwie dobrał farby bądź też pozbawił owej całkowicie, próbując polerować żelkot na kadłubie albo np. malować żelkotem po farbie chlorokauczukowej. Zapewne teraz  wiem więcej o rodzajach farb żeglarskich niż o wyszywaniu ;)  co nie zmienia faktu ,że mając ograniczony czas na wymalowanie kadłuba trzeba było się uzbroić nie tylko w wiedzę i materiały ale i w cierpliwość , bo przewidzieliśmy wszystko...tylko nie atak zimy.
Pogoda spłatała nam figla...i kiedy prognozy pogody mówiły o śniegu i mrozach my mieliśmy coraz to większe przerażone oczy.
Dzisiaj pogoda się poprawiła i chłop pojechał na marinę by nadgonić robotę. Do wodowania ma zaledwie 3 wolne dni i o ile nie będzie padać to zdążymy wymalować kadłub choć w planach było również malowanie pokładu. Kiedy już chłop dojechał do Freli....od razu do mnie zadzwonił z wieścią ,że cala marina jest zalana, że nie widać w ogóle pomostów. Roztop śniegów i deszcze spiętrzyły wodę na tyle ,że łódzie stojące w następnym rzędzie są o tzw. krok od niej.




Mając za plecami obraz żywiołu chłop zeszlifował warstwy farby z kadłuba....udało mu się wyszpachlować dziury i pomalować farbą podkładową jedna z burt...




piątek, 16 lutego 2018

Sezon 2018 na horyzoncie

Siedząc w ciepłych domowych pieleszach, tęskno nam do wypadów na marinę.
Roczna licencja na korzystanie z rzeki już załatwiona. Wiedza którą nabyliśmy procentuje w tym roku.
Na koniec ostatniego sezonu, kiedy to Frela stała brzegu , chłop zauważył że wał napędowy , który przyspożył nam kilku atrakcji , jest zbytnio wysunięty i właściwie śruba  napędowa opiera się na płetwie sterowej a co za tym idzie wymaga naprawy w pierwszej kolejności. I ta kolejność właśnie nadeszła. Wczoraj chłop zabrał swoje prawie magiczne narzędzia i pojechał obadać sprawę. Naprawa na suchym lądzie jest dużo prostsza , a mając jeszcze owe magiczne narzedzia to wsprost błyskawiczna. Chłop zdemontował całe mocowanie wału, powyciągał dystansy...i gdyby miał odpowiednio długie śruby to by zakończył dzieło naprawy...nic to, może zakończy je jutro.
Wczoraj zamówiliśmy wszystko co jest potrzebne do pomalowania łódki, miejmy nadzieję, że pogoda w ciągu kolejnych 5 -6 tygodni będzie wystarczająco łaskawa by w końcu pokryć wszystkie powierzchnie nową farbą.
Teraz tylko odliczać dni do wodowania...