wtorek, 13 marca 2018

Skomplikowana natura....

Rzeka Avon wystąpiła z brzegów
 (koryto rzeki od strony mariny kończy się przy pomoście widocznym po prawej stronie zdjęcia)
 
2,5 tygodnia temu chłop wypatrzywszy dogodna pogodę pojechał przygotować kadłub do malowania.
Prędzej zgromadziliśmy wszystko co będzie potrzebne, żeby ustrzec się straty czasu na dokupowanie tzw. "głupiego pędzla" zwłaszcza, że z mariny jest naprawdę daleko do najbliższego sklepu zawierającego asortyment dla łódko-malarza (za to nasza sypialnia przypomina sklep z farbami )

Długo obgadywanym tematem w zimowe wieczory był wybór farb, podkładów, papierów ściernych, rozpuszczalników a nawet i wałków malarskich. Cała łódka z zewnątrz wymaga odnowienia, poprzedni właściciel...prawdopodobnie niewłaściwie dobrał farby bądź też pozbawił owej całkowicie, próbując polerować żelkot na kadłubie albo np. malować żelkotem po farbie chlorokauczukowej. Zapewne teraz  wiem więcej o rodzajach farb żeglarskich niż o wyszywaniu ;)  co nie zmienia faktu ,że mając ograniczony czas na wymalowanie kadłuba trzeba było się uzbroić nie tylko w wiedzę i materiały ale i w cierpliwość , bo przewidzieliśmy wszystko...tylko nie atak zimy.
Pogoda spłatała nam figla...i kiedy prognozy pogody mówiły o śniegu i mrozach my mieliśmy coraz to większe przerażone oczy.
Dzisiaj pogoda się poprawiła i chłop pojechał na marinę by nadgonić robotę. Do wodowania ma zaledwie 3 wolne dni i o ile nie będzie padać to zdążymy wymalować kadłub choć w planach było również malowanie pokładu. Kiedy już chłop dojechał do Freli....od razu do mnie zadzwonił z wieścią ,że cala marina jest zalana, że nie widać w ogóle pomostów. Roztop śniegów i deszcze spiętrzyły wodę na tyle ,że łódzie stojące w następnym rzędzie są o tzw. krok od niej.




Mając za plecami obraz żywiołu chłop zeszlifował warstwy farby z kadłuba....udało mu się wyszpachlować dziury i pomalować farbą podkładową jedna z burt...




3 komentarze: